Studiuje.euUczelniaMagisterium czy licencjat? Oto jest pytranie! Cz. 1
Magisterium czy licencjat? Oto jest pytranie! Cz. 1
Kim jestem? Nazywam się Elżbieta Woźnica, studiuję dziennie politologię na Wydziale Zarządzania i Administracji. Mam już za sobą pięć semestrów, a przed następnych pięć. Czasami pisuję do Presika, zajmuję się PR’em SKN Homo Politicus. Prywatnie - po nocach czytuję perełki z zakresu komunikacji społecznej, projektuję i wykonuję biżuterię. Kręci mnie fotografia.
Co ja tu robię? Wybrałam ten kierunek, a nie znalazłam się tu z przypadku. Jest w nim coś pociągającego, coś, co otwiera wiele drzwi. Wszechstronny program nauczania pozwala znaleźć pracę w różnych sektorach rynku. Począwszy od działalności naukowej, przez pracę w agencjach reklamowych, po realizację siebie na polu politycznym. Po studiach chciałabym pracować w administracji rządowej lub w którejś z agencji zajmującej się szkoleniami i motywacją.
W procesie rekrutacji miałam możliwość wyboru pomiędzy jednolitymi pięcioletnimi studiami a dwustopniowym tokiem według systemu bolońskiego. Zostałam przyjęta na zdeklarowane przeze mnie studia magisterskie i ciągle nabieram przeświadczenia, że była to trafna decyzja.
Pięć lat to optymalny czas dla człowieka, żeby mógł się nacieszyć tym najpiękniejszym okresem w życiu, jakim są studia. Przez pierwsze lata dojrzewamy, poznajemy się wzajemnie. Docieramy się z rzeczywistością. W tym okresie zajmujemy się tzw. "studiowaniem” i uczeniem. Gdy już wdrożymy się w system przychodzi drugi i trzeci rok. Niepowtarzalny czas. Możemy go przeznaczyć na podjęcie pierwszej pracy lub zaangażować się w działalność różnych kół naukowych. Opcji jest wiele: uczestnictwo w kursach, szkoleniach, konferencjach, debatach. Trzy lata to mało, żeby się tym nacieszyć. Ostatni rok to przedsionek pełniej samodzielności i starcia z rzeczywistością. Kolejną przewagą studiów jednolitych jest poczucie „prestiżu”,jaki daje tytuł mgr przed nazwiskiem. Wykształcenie wyższe to już standard.
Dla wielu osób licencjat daje niezbędne
minimum i pozwala dalej realizować się według własnego pomysłu. Niekoniecznie związanego z kierunkiem studiów. Sama idea takiego toku nie jest zła. Jednak w Polsce nie została ona dopracowana. Często powtarza się opinię, że pierwszy i drugi stopień to w zasadzie magisterium przecięte na pół.
W tym momencie, programy, zamiast dawać podstawy do wykonywania zawodu, są przeładowane materiałem. Zajęcia trwają do wieczora, wysysając siły ze studentów. Liczba egzaminów jest zdecydowanie dłuższa niż w systemie jednolitym. Za to większa ilość semestrów i sesji powoduje, że prawdopodobieństwo porażki na magisterium jest wyższe. Wtedy całe wysiłki włożone przez np. cztery lata idą na marne. Coś za coś.
Kolejnym niedociągnięciem nowego systemu jest niemożność kontynuacji edukacji. Istnieją kierunki, których oferta zamyka się na pierwszym stopniu i aby móc realizować się dalej, należy szukać szczęścia w innych miastach. Ktoś może powiedzieć, że to żaden problem dla młodych i ambitnych, ale często te osoby nie zdają sobie sprawy, że jeżeli ktoś realizuje się w jednym miejscu, ciężko jest mu zmieniać otoczenie. Nawet nie chodzi o wygodę i lenistwo, ale o asymilację. Pokuszę się o stwierdzenie, że każdemu żyje się lepiej w środowisku, które już poznał.
Wiem jedno, gdybym podjęła studia licencjackie pewnie w tym momencie pisałabym kolejny rozdział swojej pracy, zamiast tworzyć z zapałem ten butny felieton.
Elżbieta Woźnica
fotografia:www.kapitalizm.org