Studiuje.euNa luzieJak przeżyć w Internecie?
Jak przeżyć w Internecie?
Dostęp do Internetu ma już przeważająca część Polaków. W domu, w pracy, w szkole delektujemy się nieokiełznaną wolnością, jaką daje wirtualna sieć. Wielu z nas stosując się do zasady mówiącej, że jeśli czegoś nie ma w Internecie, to najprawdopodobniej w ogóle nie istnieje, rejestruje się na przeróżnych portalach. Warto przyjrzeć się bliżej zasadom, jakimi rządzą się internetowe społeczności, bo nader często można się przekonać, że są one nie mniej skomplikowane i zagmatwane niż te realne.
Z tego co zaobserwowałem, największe pole popisu dla tych, którzy pragną zaistnieć, dają tak zwane portale społecznościowe, najlepiej oczywiście, żeby w ich ofercie była możliwość publikowania nieograniczonej ilości zdjęć. Teraz leci już z górki, trzeba opublikować dużo fotosów, na których stoimy na tle basenu, sportowego wozu lub przynajmniej motocykla. Oczywiście to wszystko nie musi być naszą własnością, wystarczy że damy niejasny podpis fotografii i może dawni znajomi z podstawówki się nabiorą. Z tak przygotowanym profilem naszej osoby możemy śmiało powiedzieć, że istniejemy i Internet został oczarowany naszymi pięknymi twarzami, cudownymi ubraniami, szybkimi samochodami i wielkimi willami.
Skoro są zdjęcia, to są pod nimi podpisy i komentarze. Czytając je dochodzę do wniosku, że gdzieś tam w otchłaniach Internetu musi być jakiś zbiór kilkunastu standardowych wypowiedzi, z których korzystają wszyscy, naprawdę wszyscy. Ciężko jest znaleźć osobę, która nie miałaby pod fotosem napisane: „z moim misiaczkiem na wakacjach”, „ja i moje nowe autko”, „a tutaj jestem trochę zawiany” lub „ze znajomymi na piffffku, oj było ciekawie”. Równie przewidywalne jak podpisy są komentarze pod zdjęciami, oczywiście nie może zabraknąć: „musimy się koniecznie kiedyś spotkać”, „kopę lat, nic się nie zmieniłeś” lub najbardziej przez wszystkich uwielbianego „oooo, jak super wyglądasz na tym zdjęciu”. Czytając po raz setny ten sam tekst pod zdjęciami różnych ludzi dochodzimy do wniosku, że chyba coś tu jest jednak nie tak.
Inaczej sprawa wygląda z portalami prezentującymi nasz rozwój zawodowy i mającymi nam pomagać w budowaniu naszej dalszej kariery. Tam już nie chwalimy się zdjęciami, tam chwalimy się naszą ciężką, niezmiernie wysokopłatną i budzącą ogólny szacunek i zachwyt pracą. Tutaj zasada prezentowania swojej osoby jest prosta. Jeśli napisało się kiedyś recenzję filmu do szkolnej gazetki, to już można podać informację, że zajmowaliśmy się dziennikarstwem, jeśli kiedyś trafiliśmy na kurs grafiki reklamowej w rubryce zawód podajemy „specjalista od reklamy” itd. Przy czytaniu CV zamieszczonych na takich portalach musimy być niezmiernie ostrożni. Często odnoszę wrażenie, że osoby je publikujące myślą według schematu: „kiedyś widziałem, jak ktoś zmieniał koło w aucie, więc chyba mogę napisać, że jestem mechanikiem”.
Na koniec chciałbym kilka zdań poświęcić portalom ogólnodostępnym, gdzie komentować może każdy, gdzie nie trzeba się rejestrować, podawać nazwiska i adresu e-mail. Osoby poukrywane pod tajemniczymi pseudonimami typu „misiaczek16”, „ZoltanCyborg” czy też „JednaWredna” wypisują rzeczy prawdziwie kosmiczne. Możemy dowiedzieć się, kto w mieście zdefraudował pieniądze, kto jest głupi, kto z kim sypia, a do tego odbywa się to wszystko pod gęstym gradobiciem argumentów politycznych (najczęściej niemądrych) i przezwisk (najczęściej cenzuralnych, gdyż nieprzyzwoite wyrazy są kasowane przez administratorów portali).
Tak to się wszystko bezustannie rozwija w tym wspaniałym Internecie. Często okazuje się, że wirtualna sieć jest dżunglą, nie mniej niebezpieczną, zakłamaną i zawikłaną niż prawdziwe życie.
Piotr Tkaczyk
fotografia: www.img.interia.pl