WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL Tel. 666 640 460
Z Jerzym Kryszakiem rozmawiała Aleksandra Kwapisz
STUDIUJE.EU. : Jest nam niezmiernie miło i przyjemnie gościć Pana na naszej ziemi kieleckiej, witamy serdecznie.
JERZY KRYSZAK: Dziękuję bardzo i również witam.
S.EU.: Skąd pomysł na „Uważaj na kioskarza” ?
J.K.: On był wypadkową takiego pomysłu – programu, w którym też brałem udział, mianowicie to była taksówka „Taxi” się chyba nazywało. Zapraszano tam znanych ludzi, przebierano i oni robili za tzw. taksówkarzy. Ja też tam wystąpiłem i w sumie to mi się bardzo spodobało, to była super jazda po mieście. Reagowaliśmy na te wszystkie sygnały, zamówienia bo byliśmy w jakiejś korporacji i naprawdę to była świetna jazda. Oni potem, mówię tu o tych chłopakach, którzy to wymyślili mieli pomysł podobny, tylko nie wiedzieli gdzie to umieścić i wpadli na jakiś taki właśnie kiosk. No więc przyklasnąłem im, próbowaliśmy to sprzedać w jakiejś telewizji, jedna nie za bardzo, druga nie za bardzo no i zapukaliśmy do dwójki we trójkę (śmiech) i tam po rozmowach zarząd telewizji się zgodził. No i tak sobie zagraliśmy te 11 odcinków. Już powiem szczerze kończyły mi się patenty na bilety i papierosy i co tam jeszcze szło najczęściej no jakiś pomysł na gazety można by było jeszcze znaleźć. A jeśli chodzi o patenty z biletami to już nie wiedziałem co robić, czy 2 na raz czy taniej czy drożej to już szlak trafił. W taksówce było o wiele lepiej, miałem pasażera na wyłączność. Ile chciałem tyle go mogłem mieć, mogłem stanąć, mogłem jechać wolniej. Miałem go zawsze w zasięgu głosu i ręki a tutaj tzn w kiosku to po prostu ktoś dostaje bilet i odchodzi. A ja trzymam tą kasę tak długo ale też nie mogę iść na tzw. chamówę i porobić tam całą masę nieporozumień ale nie o to chodziło żeby ludzi denerwować tylko o to, żeby rozpoznać ten typ człowieka, który przychodzi do kiosku.
S.EU.: Podczas programu spotkał Pan wielu różnych ludzi. Jest ktoś, kogo będzie Pan najmilej wspominał?
J.K.: Zapamiętałem takiego chłopaczka, miał może z 9 może 10 lat, był po prostu fantastyczny. On przyszedł gumę kupić czy coś , ja mu mówię : Dobra, masz tu gumę , to SA twoje pieniądze tak? Masz je a ja Ci daję jeszcze złotówkę, chcesz? On mówi : Tak. Do tej złotówki daję ci jeszcze 2 zł. chcesz? On już był taki troszkę czujny ale wziął. Ja mu mówię tak: do tej złotówki i tych dwóch złotych daję Ci jeszcze 5 zł. Tylko teraz uważaj, ta zabawa może się kiedyś skończyć i jeżeli ja powiem : Dość to już nie dostaniesz nic, mało tego biorę to wszystko co do tej pory ci dałem. Czy jeszcze chcesz ? A on mówi : już nie. Po prostu był super, był tak zabawny ale zachował czujność. Była też taka pani, która zrobiła straszną awanturę, była zła, tzn w trakcie rozmowy było wszystko ok tylko potem jak oni do niej podeszli po zgodę na wykorzystanie jej zagrania to ona mówiła że to jest straszne, to SA kpiny z człowieka. Dałem jej papier toaletowy z okazji 20- lecia PRL-u i ona tym papierem zaczęła szastać, potem go zwinęła wrzuciła mi go jeszcze raz przez okienko. Była lekko spięta, na życie też musi taka być.
S.EU.: Skąd bierze Pan inspirację do swoich monologów?
J.K.: Proszę pani właśnie jadę i słucham radia i już mam albo rozmawiam z człowiekiem. Właśnie jedna kielczanka mnie tu podwiozła lat 70 może 75/80. Pytam jej się na rogu którymś jak mogę tu dojechać tylko nie od strony frontowej tylko tej drugiej bo ja się tu zawsze gubię. Ona mówi : jak by tu Panu wytłumaczyć, a wsiadam z Panem. Ja mówię : ale co pani potem zrobi? Ale nie musi mnie Pan odwozić, przecież jedziemy razem, ja nie jestem taka ze sobie nie poradzę. Ale proszę pani ja się boję. A ona : ale nawet jak by ,mnie ktoś napadł to chwila przyjemności. No nie jest fajna, super po prostu super.
S.EU.: Kiedy odkrył Pan u siebie zdolność parodiowania, naśladowania głosów? Wykorzystywał to Pan kiedyś w swoim życiu prywatnym?
J.K.: Nie wiem nie pamiętam kiedy to odkryłem. Czasami to wykorzystywałem. W liceum zagrałem ojca mojej koleżanki. Zwolniłem ją ze szkoły, zadzwoniłem do dyrektora jako ojciec i powiedziałem, ze Krystyna jest pilnie proszona do domu z racji koniecznej opieki nad matką, ja jestem w tej chwili zajęty, jestem w prokuraturze i proszę o zwolnienie i usprawiedliwienie córki. I już za godzinę była Krystyna w moich ramionach. (śmiech).
S.EU.: Jak Pan wspomina swój debiut sceniczny?
J.K.: Mój debiut sceniczny był bardzo zabawny. Ja traktuje jako debiut mimo wszystko swoje dwa dyplomy, w szkole teatralnej na 4 roku. To był „Termidor” Przybyszewskiej, tak mi los zdarzył, że zagrałem we wszystkich jej dramatach. To bardzo miło wspominam bo to była tak rzeczywiście nauka fachu. Natomiast drugi to było „ Uciekła mi przepióreczka” i to było bardzo zabawne. Moi koledzy grali tam profesorów, wszystkich ludzi starszych od siebie, komedia była totalna, my to oczywiście graliśmy na serio ale smarkaliśmy w kulisach ze śmiechu strasznie. Mieliśmy jeszcze tzw. zielone przedstawienie, czy ostatnie przedstawienie gdzie wszystko wolno, znaczy wszystko można sobie robić jakieś tam żarty. Normalnie przedstawienie trwało, powiedzmy, że pierwszy akt trwał normalnie, 35 min, drugi 40 min i trzeci 35 min, to my pierwszy akt zagraliśmy w 5 min, drugi akt trwał chyba 1 godź 15 min a trzeci szybciutko skończyliśmy. No takiej jazdy to ja nie zapomnę. To było jedno z najweselszych moich przedstawień w życiu. To były właśnie moje debiuty jako studenta a potem to już się potoczyło.
S.EU.: Jak Pan ocenia polską scenę kabaretową? Biorąc pod uwagę te nowe młode kabarety?
J.K.: Oceniam tak, ze jest ich dużo. Z racji prowadzenia przeze mnie pojedynków kabaretowych w 2 nagle się zorientowałem, że tego towaru jest naprawdę bardzo dużo. Oczywiście to jest tak, ze niektórzy są lepsi a inni gorsi, jedni mają lepsze poczucie humoru inni gorsze, mają te granice smaku i są tacy, którzy tą granice przekraczają. Ja nie lubię kiedy pointą jest brzydki wyraz a to jest często stosowane przez młode kabarety. No oczywiście mała wulgarność czasem mi się trafi, staram się ją wyciszyć. Niech się nam te kabarety rozwijają, jeżeli wytrwają tyle lat co ja to im gratuluję.
S.EU.: Gdyby nie scena to co by Pan robił?
J.K.: Teraz to wiem co bym robił, tylko wtedy to nie wiedziałem. Teraz może bym był projektantem ogrodów albo robiłbym coś związane z ziemią z lasem z drzewem. Projektowałbym ogrody. Przyroda to jest coś fantastycznego, to jest tak genialna rzecz, to jest cud po prostu cud. Radzę każdemu żeby uklęknął przed każdym liściem, może nie codziennie ale warto.
S.EU.: Dziękuję Panu bardzo za rozmowę i życzę udanego występu na naszej kieleckiej scenie.
J.K.: Dziękuję również.
Kontakt z redakcją:
redakcja@studiuje.eu
Polityka Cookies
Dział reklamy:
biuro@studiuje.eu
tel: 783 748 740