WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL Tel. 666 640 460
Paulina Łasińska, Wojciech Płeszka i Piotr Marzec, znany jako „Liroy”, ucięli sobie krótką pogawędkę na temat Kielc, wypadów za miasto i (wcale nie tak dawnych) młodych czasów.
Studiuje.eu: Urodził się pan w Busku Zdroju, ale jest pan kojarzony z Kielcami.
Liroy: W Busku byłem niestety ten jeden raz. Nie, przepraszam, byłem jeszcze raz, czyli byłem tam dwa razy w życiu, ale to jest wspaniała miejscowość. Cieszę się, że tam się urodziłem.
Studiuje.eu: Czyli tylko z tytułu narodzin w tym miejscu jest pan związany z miasteczkiem?
Liroy: Tak, poniekąd zbieg okoliczności to sprawił, ale miejscowość jest super.
Studiuje.eu: Mieszkał pan przez długi czas w Kielcach, a teraz przeprowadził się nad morze. Gdzie żyje się lepiej?
Liroy: To nie do końca tak. W Kielcach mieszkam do dzisiaj, mam tutaj swoje mieszkanie. Do Trójmiasta natomiast przeprowadziłem się z początkiem dziewięćdziesiątego piątego roku, ale nie wyprowadziłem się stąd, bo to nie jest tak jak za komunizmu, że jak już gdzieś jestem to muszę się tam meldować – ja jestem zameldowany od samego początku w Kielcach i nigdy tego nie zmieniałem. Mieszkam w różnych miejscach. Trójmiasto kocham, chyba tak samo jak Kielce, bo to było jedyne miejsce, gdzie, kiedy byłem dzieciakiem i uciekałem z domu, marzyło mi się tak naprawdę jechać. Kiedy tylko udało mi się tam przeprowadzić potwierdziły się moje tezy, że jest super. Trójmiasto jest rewelacyjne. W Gdyni mam swoje miejsca, mam swoich przyjaciół, więc tak samo lubię przebywać tam jak i w Kielcach. Chociaż w Kielcach chyba bardziej, bo tutaj mieszka cała rodzina, starzy przyjaciele. W Warszawie też ostatnio sporo czasu spędzam. W Warszawie mam mieszkanie, więc tam trochę rzeczy robię – nagrywam filmy, jakieś dziwne rzeczy – więc tam siedzę. Poza tym Warszawa jest pomiędzy Trójmiastem a Kielcami i to jest super, bo wszędzie jest połowa drogi.
Studiuje.eu: Czy ma pan ulubione miejsce w Kielcach, do którego lubi powracać?
Liroy: Pełno jest takich miejsc. Moim ulubionym jest moje osiedle. Nie zdarza się to często, ale bywa tak, że siedzę tam na ławce albo na boisku, spotykam się ze znajomymi. To jest miejsce, gdzie się wychowałem i stąd się wzięło, że jestem taki popierd... . Przepraszam... No nie, nie będę przepraszał – jestem taki jaki jestem. Tam się nauczyłem życia i stamtąd wyciągnąłem, wydaje mi się, bardzo dobrą lekcję, którą uważam, że w miarę ok odrabiam – czasami błądząc.
Studiuje.eu: Zna pan środowisko kieleckich blokowisk i nie od dziś wiadomo, że w tego rodzaju społecznościach panuje głęboka nienawiść do np. ludzi z Ostrowca, nawet tych, którzy nie są w żaden sposób związani z futbolem. Natomiast tendencja jest taka, że tego rodzaju postawy zaczynają prezentować również tzw. normalni ludzie. Gdzie pan widzi korzenie tych postaw i czy odnajduje w tym jakiś sens lub jakiś rodzaj zawoalowanej logiki?
Liroy: Nie, sensu nie odnajduję w tym żadnego. Wychowując się od dzieciaka wiem, że Kielce były nastawione przeciwko Radomiowi. np. Radom – Kielce to były dwa miasta, które się nie lubiły. Ja osobiście nie wiem o co chodzi, bo ja ogólnie nie byłem tak wychowywany. To jest kwestia wychowania w domu. Jak się wychowałeś i czego się nauczyłeś w życiu, tak reprezentujesz siebie dookoła. Nie wiem czy to jest dobrze czy źle. Tak naprawdę to nie ja się tak zachowuję i ci ludzie, którzy tak robią – to jest ich sprawa. Ja uważam, że media lubią trochę wyolbrzymiać, to jest takie gadanie. W każdym mieście tak jest. W Warszawie mają problem z Krakowem, w Trójmieście mają problem z innym. Od zawsze było tak, że się jakieś miasta nie lubiły, teoretycznie oczywiście, było to związane głównie z futbolem. No, ale tak się robi. Ja też miałem takie młodzieńcze wybryki, kiedy byłem kibicem Korony Kielce, zresztą jestem do dzisiaj. Grałem swego czasu w Koronie i miałem różne dziwne wyjazdy i też uczestniczyłem w jakiejś takiej masówce, ale ja już dzisiaj jestem dziadkiem prawie. Mam 38 lat, w tym roku kończę, i takie rzeczy już bardzo dawno temu przestały do mnie przemawiać. Nie ma w tych zachowaniach nic dziwnego. Myślę, że rozmowa o tym, że Kielce mają problem z jakimś miastem, to równie dobrze można powiedzieć o każdym mieście i każdej wsi, która nienawidzi dziesięciu wsi obok siebie. To nie ma znaczenia, bo tu każde miasto nienawidzi innego miasta. Nienawiść to element składowy naszego życia.
Studiuje.eu: Jest pan określany mianem ojca polskiego rapu, ale jaką muzykę spoza tego właśnie nurtu ceni pan najbardziej?
Liroy: O Jezu, tylko nie pan. Powiedziałem ci, mam 38 lat, a ty mi już na pan mówisz...
Ja słucham każdej muzyki. Tak naprawdę nauczyłem się przez cale życie słuchać każdej muzyki.
Studiuje.eu: Może nie o gatunek, ale o konkretnych twórców.
Liroy: Ja nie mam upodobania do twórców. Wydaje mi się, że jestem w miarę wykształconym muzykiem – może nie tyle w szkole co w życiu – i wydaje mi się, że kategoryzowanie muzyki w kwestiach wykonawcy jest trochę bez sensu. Wiem, że ludzie słuchający mojej muzyki część moich kawałków lubi, a część mniej. Myślę, że ludzie wybierają sobie utwory, które lubią i tyle. Ja mam mnóstwo ulubionych nagrań z takiego klasycznego funka Parlamentu, funka De Licka i całej reszty. Lubię sobie posłuchać Chopina, oczywiście nie tak często jak rapu czy funka. Słucham mocnej, rockowej muzyki, dużo reggae i dancehalla. Ostatnio dancehall jest takim moim ulubionym nurtem obok hip-hopu. Jest taką odmianą, która na Jamajce reprezentuje to samo czym się szczyci hip-hop, cała kultura. Jej istotnym elementem składowym jest taniec, który reprezentują. Od pięciu lat reprezentujemy firmę, która tutaj w Polsce propaguje tę muzykę i taniec przede wszystkim. Organizujemy w tym roku mistrzostwa. W dancehallu siedzę dość mocno. Byłem na Jamajce, znam tam ekipy, staram się streścić tę muzykę – dla mnie jest to niesamowicie inspirujący nurt, ale słucham wszystkiego.
Studiuje.eu: Zanim zostałeś obsypany furą nagród, statuetek i innych muzycznych prezentów nagrywałeś utwory z kapelami grającymi jednak coś innego, np. punkowy Dekret, czy zespół ANKH. Co dobrego wniosła ta współpraca w twoją dalszą karierę?
Liroy: U mnie było to dość naturalne, bo ja od dzieciaka tutaj w Kielcach gdzieś się pojawiałem i grałem, zakładałem jakieś zespoły. Zanim poznałem rap w 1982 roku to jeszcze jako dużo młodszy dzieciak grałem rockową muzykę, taką która wchodziła trochę w bluesa. Korzenie mieliśmy różne, bo w takim wieku to się różne rzeczy gra. Rock and roll jest dla mnie naturalną rzeczą. Ja grałem bardzo dużo koncertów. Zresztą, wspomniany przez ciebie Dekret – grałem z nimi koncert, jako punk rockowiec. W latach 90-tych grałem wiele koncertów na punkowych imprezach, bo to była jedyna możliwość grania dla mnie jako rapera. W Polsce nie było raperów, ani zespołów rapowych więc nie wyobrażałem sobie występu na festiwalu w Sopocie (śmiech) czy Opolu, ale z pancurami na konkretnych imprezach jak najbardziej. Kiedy Dekret zaproponował mi, żebym z nimi grał to wszedłem naturalnie. Poza tym punkowy klimat mnie rajcuje i grałem dużo punka. Przeszedłem przez te wszystkie sploty, graliśmy mega dziwne imprezy. Zresztą ze Wzgórzem początki naszych koncertów to były punkowe orkiestry pomocy, bo wszystko się dało z punkową muzyką zrobić i kładliśmy ludzi na łopatki co było ważne, grając czasami hip-hop. Z rapem na punkowych imprezach było wesoło.
Studiuje.eu: Powstało kilka ciekawych kawałków, w których usłyszeć można Pawła Kukiza, Grzegorza Markowskiego czy też twórców zagranicznych. Z którym z tych artystów współpracowało ci się najlepiej?
Liroy: Myślę, że z każdym tak samo. Każdej takiej współpracy towarzyszy zastrzyk adrenaliny. Ja jestem ciągle chłopakiem z Pocieszki, nie jestem jakimś wyśrubowanym koleżką. Robię różne popier...one rzeczy oczywiście, ale robiłem je przez całe życie. Dla mnie poznawanie muzyków, których skądś się już zna jest ważne. Tak samo się jaram jak ktoś, kto przychodzi na koncert swojego ulubionego wykonawcy. W tej kwestii mam tak samo. Kiedy Malcolm McLaren do mnie zadzwonił i powiedział, że zaprasza mnie do współpracy przy jakiejś płycie to zwariowałem. Nie mogłem spać chyba ze dwie doby (śmiech). Zastanawiałem się dlaczego do mnie zadzwonił i zaproponował współpracę. Nagrywanie z Grześkiem Markowskim też było dla mnie niesamowitą sprawą. Do dzisiaj się dobrze znamy i lubimy. To też była dla mnie niesamowita współpraca, bo jako dzieciak słuchałem Perfectu – zresztą do dzisiaj słucham – ale nie to było ważne. Poznanie Jarczewskiego z Oddziału1, który był dla mnie prawie bogiem. Kiedy matka załatwiła mi płytę „Odział Zamknięty” to ja spałem z tą płytą. Gdy mogę z tymi osobami nagrywać to się jaram jak zwykły dzieciak z osiedla.
Studiuje.eu: A współpraca z Lionelem Richie i Ice-T?
Liroy: Musiałbym trochę wymieniać. Pracuję przy mojej płycie z ludźmi ze Stanów i z Polski, ze znanymi i mniej znanymi. Z Lionelem to była dość ciekawa współpraca. „Hello” było takim kawałkiem. Nagrałem utwór o miłości, który się nazywał „Krótka piosenka o miłości” i to jest ten czas kiedy jako facet trzydziestoparoletni mogę nagrać coś, co opisuje moje uczucie do kobiety, że ten kawałek nie wydawał mi się taki infantylny. Zresztą moje dziwne kawałki z początku lat 90-tych na Internecie krążą (śmiech) – miałem różne pomysły na piosenki o miłości, ale ten był taki, gdzie mi się wydawało, że to taki moment w życiu, kiedy ten kawałek sam ze mnie wyszedł. Akurat w radio, kiedy jechałem samochodem poleciał „Hello”. To kawałek, który towarzyszył mi całe życie. Byłem dzieckiem wychowanym w Kielcach, które słuchało Trójki, Radia Wolna Europa na jakichś dziwnych antenach, wyrzucanych za okno z kablami sześćdziesięcioma czterema, żeby jakieś trzaski słyszeć, aby wiedzieć co się tam dzieje. Kiedy ten kawałek poszedł wtedy w radio pomyślałem sobie „kurwa, fajnie mi się do tego rymuje” i zaraz jak zjechałem do domu to zacząłem uruchamiać swoich znajomych ze Stanów. Powiedziałem, że chcę wykorzystać refren piosenki Lionela. Chciałem się dowiedzieć czy jest szansa, żeby Lionel zaśpiewał w tym kawałku. No i zaczęło się dziać. Jak powiedziałem w BMG, że robię kawałek z Lionelem Richie, że wysłałem do niego maila, dostałem telefony i dzwoniłem, to szefowa BMG powiedziała, że zwariowałem i że jest to niemożliwe.
Studiuje.eu: Po wydaniu płyty „Bestseller” powiedziałeś, że to twoja ostatnia płyta. Skąd taka decyzja?
Liroy: Nie, ja jeszcze przed tą płytą oznajmiłem, że potrzebuję przerwy. Przeglądałem wywiady ze sobą i z kilkoma z tych wywiadów się nie zgadzałem (śmiech). To był taki moment kiedy byłem zmęczony, zostałem przytłoczony tym chciejstwem ludzi – każdy miał do mnie jakiś interes. Mnie to nigdy nie przeszkadzało szczególnie, ale to był taki moment kiedy jedna rodzina mi się rozpierd...ła przez to, że byłem w tym takim ciągu. Zrobiłem zresztą o tym kawałek „W biegu” na mojej ostatniej płycie. To był taki moment, że mi lata tak zaczęły spieprzać. Kiedy wybił 2000 rok ja się ściąłem, że już minęło 5 lat od tamtego czasu a ja prawie nic nie zrobiłem, bo byłem ciągle w trasie, ciągle nagrywałem płyty, a w rodzinie się sypało. To był moment w 2000 roku kiedy stwierdziłem, że fajnie super, wszystko mi się spełniło co w życiu chciałem zawodowo, ale to co chciałem najważniejsze w życiu – czyli rodzina – rozje...ła się całkowicie. Wtedy właśnie stwierdziłem i powiedziałem w BMG, że robię przerwę, że to jest ostatnia płyta. Powiedziałem wytwórni, że odchodzę, ale nie na stałe tyko zrobię sobie przerwę po prostu od tego wszystkiego. Dzięki temu mam wspaniałą córkę – Michelle. Wiele fajnych rzeczy się w moim życiu wydarzyło. Uważam, że to była najbardziej dorosła decyzja w całym moim życiu (śmiech), którą podjąłem i zaje...cie się cieszę, bo złapałem taki dystans do wszystkiego i w tej chwili jest tak zaje...cie, wtedy nie sądziłem że będzie lepiej.
Studiuje.eu: Co sądzisz o swoim występie u Kuby Wojewódzkiego? Widać było lekkie podenerwowanie aczkolwiek ładnie usadziłeś pana Kubę.
Liroy: Kuba połowy materiału nie puścił, może puści kiedyś – nie wiem. Około pół godziny materiału nie poszło. Ja Kubę lubię. Kuba to jest mój kolega z dawnych lat. On kręcił mój teledysk do „Scoobiedoo”. To taka ciekawostka, to wam zdradzę. I to jest ważne miejsce, bo tu kręciliśmy2. Skacowany przyszedłem rano na ten plac, tu kręciliśmy zdjęcia. Zresztą scena z tego gdzie pokazuje skate Kielce tam jest.
Studiuje.eu: Założyłeś Kielecką Szkołę Jazdy. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?
Liroy: Kielecka Szkoła Jazdy to jest pomysł z czasów jak byłem jeszcze dzieciakiem, kiedy miałem dużo ucieczek z domu i poniewierałem się w różnych miejscach. Gdy byłem na wypadzie w Warszawie – bo pamiętam akurat kiedy to było – stwierdziłem, że chcę pomagać takim dzieciakom jak ja, które nie mogą sobie w ogóle znaleźć miejsca w życiu, a to były takie dziwne czasy, bo w komunizmie totalnie nikt nie chciał słuchać o moich problemach, tym bardziej milicja, która mnie katowała za każdym razem kiedy tylko miała taką możliwość (śmiech). Wtedy wpadłem na pomysł, że takich dzieciaków jest mnóstwo. Zresztą na moim osiedlu w co drugim, trzecim mieszkaniu była taka sama historia więc postanowiłem, że chcę zbudować jakiś rodzaj ośrodka, żeby móc pomagać. Jak byłem na wypadzie we Francji poznałem dziewczynę, która się zajmowała takimi ośrodkami dla rodzin, gdzie coś się dzieje nie tak i gdzie można uciec będąc tam nawet dzieciakiem i to bardzo fajnie wyglądało. Przeglądałem wszystkie te ośrodki i stwierdziłem, że chciałbym coś takiego w Polsce otworzyć. Trochę pomagała mi przy tym senator Łopatkowa swego czasu i zacząłem walczyć o prawa dziecka w Senacie. Tam dzięki niej zebrałem trochę na łeb, bo kilku zdolnych polityków się załamało, że walczę o prawa dziecka. Zresztą wygraliśmy, bo przeszło kilka ważnych ustaw i wtedy miałem taki moment, kiedy myślałem, że te ośrodki założę, ale jak zwykle brakło pieniędzy i to gdzieś się rozsypało. Potem cały czas w Kielcach z prezydentem jednym, drugim próbowałem cokolwiek zrobić. W pewnym momencie obecny prezydent dużo nam pomógł. Najpierw dostaliśmy teatr, do którego się nigdy nie przenieśliśmy, bo nikt nam nie dał kluczy do tego miejsca, które nam pokazywali wszyscy., ale przeszliśmy później do KCK-u, a teraz do Bazy Zbożowej w Kielcach. To jest miejsce, które znaleźliśmy razem z moim przyjacielem, z którym prowadziliśmy fundację i tak to wszystko powstało. Rysiek, który ze mną pracuje zajął się tym wszystkim, bo on ma więcej czasu ode mnie i tak jest do dziś dnia. Tak powstała Kielecka Szkoła Jazdy i Baza Zbożowa. Stare garaże milicyjne, które chcieli zburzyć zresztą też przemieniłem na „Galerię Trzydziestu Garaży”. I to jest takie moje dziecko, z którego się cieszę i mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś fajnego za parę lat, bo co roku jest coś ciekawego, więc ta „Galeria Trzydziestu Garaży” też przyciąga ludzi. Nie będę sobie przypisywał jakichkolwiek zasług związanych z Bazą Zbożową i czymkolwiek, bo mam za mało czasu na to. Tak, że Rysiek Turek jest odpowiednią osobą, która się tym zajmuje.
Studiuje.eu: Dziękujemy za rozmowę.
Liroy: Dzięki.
1) Oddział Zamknięty
2) Fragment teledysku kręcony za kinem Moskwa.
Wszelkie prawa zastrzeżone. studiuje.eu
publikacja w innych mediach wyłącznie za zgodą redaktora naczelnego.
Kontakt z redakcją:
redakcja@studiuje.eu
Polityka Cookies
Dział reklamy:
biuro@studiuje.eu
tel: 783 748 740