

Studiuje.euKomentarz PolitycznyZostał już tylko jeden tenor
Został już tylko jeden tenor
Jeden z założycieli PO- Andrzej Olechowski zadecydował o opuszczeniu szeregów partii. W tym momencie Platformie ostał się już tylko jeden z trzech „tenorów” , którzy stworzyli to ugrupowanie.
Oczywiście jak to zawsze bywa przy takich „rozwodach” obydwie strony mają do siebie wzajemne pretensje. Tusk twierdzi że Olechowski odchodzi z powodu swoich niezaspokojonych ambicji choć ten drugi argumentuje swoją decyzję zatracaniem przez partię rządzącą swego programowego charakteru i związanym z tym swoim osobistym rozczarowaniem. Tak naprawdę po części każda z tych stron ma trochę racji. Olechowski rzeczywiście trafnie wyliczył w swoim liście błędy Platformy Obywatelskiej, które mogły się przyczynić do tego że ta formacja niekiedy oddalała się od politycznego centrum-sojusz z PiSem w czasie rządów SLD, zauroczenie ideą czwartej Rzeczypospolitej, poparcie idei rozliczeń z PRL, awantura o Niceę, brak spójności programowej który jak możemy się domyślać jest rezultatem umieszczenia na listach wyborczych zarówno Danuty Hubner jak i Mariana Krzaklewskiego oraz bycie partią sondażową czyli taką która swoje decyzje uzależnia od tego czy zostaną one dobrze przyjęte przez wyborców. Olechowski jest więc takim „samotnym jeźdźcem” który tak jak Ludwik Dorn próbował dokonać jakościowych zmian w partii ale tzw. aparat partyjny na to mu nie pozwolił. Reakcja czołowych polityków PO woła o pomstę do nieba. Prezes partii uznał wyżej wymienione argumenty za śmieszne, rzecznik rządu Graś powiedział że „odejście Olechowskiego nie ma znaczenia bo i tak nie płaci składek”. Marszałek Niesiołowski ucieszył się z odejścia swojego partyjnego kolegi gdyż „wszystko czego on się dotyka rozpada się”( wychodzi na to że projekt Olechowskiego-PO też się niedługo rozpadnie).
Właśnie to jest największym problemem polskich partii-niedocenianie polityków potrafiących myśleć samodzielnie, indywidualistów nie bojących się iść pod prąd kierownictwu. Tacy ludzie są potrzebni bo gdy ich nie ma partia zamienia się w miałką, zabetonowaną zbiorowość złożoną z lidera i podległych mu kilku „przytakiwaczy”. Nie ma wtedy refleksji nad tym co się dzieje wewnątrz ugrupowania, nie ma wskazywania błędów, „elity partyjne” żyją w przeświadczeniu o swojej nieomylności co skutkuje brakiem przystosowania się do zmieniających się realiów politycznych i spadkiem poparcia . Ale abstrahując już zupełnie od tego czy PO chce zmian czy nie jakiś elementarny szacunek należy się dla człowieka dzięki któremu panowie Graś i Niesiołowski mogą reprezentować takie a nie inne ugrupowanie w sejmie. Tusk nie lubi konkurentów równie mocno jak Kaczyński ale taka zdeformowana „polityka miłości” może się kiedyś na nim zemścić gdy słupki sondażowe spadną i będzie już za późno na zmiany jakościowe a przyjdzie czas na zmianę „ostatniego tenora”.
Trudno jednak uwierzyć w to że decyzja Olechowskiego jest tylko i wyłącznie wewnętrznym protestem wobec tego co się dzieje w Platformie. Warto tu przytoczyć słowa Macieja Płażyńskiego: "faktycznie, politycznie w Platformie nie był od kilku lat". "Takie postacie nie powinny podtrzymywać fikcji. Albo ktoś jest w partii i wtedy bierze za nią współodpowiedzialność, albo nie jest". Jeśli rzeczywiście Olechowskiemu tak bardzo przeszkadzały decyzje kierownictwa to dlaczego nie wycofał się już dawno temu tak jak to zrobił przytaczany wyżej Płażyński który uciekł z PO wtedy gdy zorientował się że linia partii za bardzo zaczyna się kłócić z jego światopoglądem. Dlatego trzeba sobie powiedzieć wprost że były kandydat na prezydenta miał interes w tym żeby w partii zostać. Zapewne liczył na to że jego serdeczny przyjaciel-Janusz Palikot przywróci jego pozycję. Być może stracił nadzieję po tym jak nie zaproponowano mu stanowiska komisarza europejskiego. Będzie mu jednak teraz trudno wrócić do wielkiej polityki. Po tym jak w dużej części wycofał się z życia publicznego utracił swoją dużą rozpoznawalność. Na pewno podejmie się próby przekonania wyborców że formacja z która najprawdopodobniej się zwiąże w zasadniczy sposób programowo różni się od PO. Ale kto mu w to uwierzy? Stronnictwo Demokratyczne którego szefem jest Paweł Piskorski będzie kierowane przez dwóch polityków którzy zdecydowali się na współdziałanie nie dlatego że mają jakąś określoną , spójną wizję Polski ale dlatego że popadli w niełaskę Tuska. Gdyby obecnie mieli jakieś wpływy w partii rządzącej nie było by ani Stronnictwa Demokratycznego ani listu Olechowskiego. I to jest główny powód jego rezygnacji. A że przy okazji dokonał najbardziej trafnej analizy błędów największego ugrupowania w Polsce odkąd ono istnieje to już inna sprawa….
Bartosz Oszczepalski
