Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...
fb
 

WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL  Tel. 666 640 460

Imprezy w tym tygodniu

    więcej...

     

     

     

     

    „Ona jedna przeciw sześciu”


    Dorota Markiewicz Ma 48 lat. Pracuje w Miejskim Urzędzie Pracy w Kielcach. Kandydatka KW Świętokrzyskiego Komitetu Obrony Społecznej na urząd prezydenta Kielc. Bezpartyjna.

     

    Czy Pani start w wyborach nie jest sprzeniewierzeniem się pracodawcy, który Panią zatrudnia? Mam na myśli prezydenta Wojciecha Lubawskiego.

     

    Dorota Markiewicz: Każdy człowiek ma prawo zgodnie z konstytucją startować. Jeśli mam coś do zaoferowania ludziom nie ma znaczenia, kto jest moim zwierzchnikiem. Czuję, że jest to moje powołanie. W moim życiu pracowałam w wielu miejscach zdobywając niezbędne doświadczenie. Chciałabym zająć się Kielcami po kobiecemu. Nie boję się nikogo, najważniejsza dla mnie jest obrona ludzi, opieka nad nimi oraz dbanie o ich los.

     

    Co zaoferowałaby Pani młodym ludziom? Są obecnie chyba najbardziej pokrzywdzoną grupą społeczną w mieście.

     

    D. M.: Młodym ludziom trzeba stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju. Brak u nas instytucji, która by czuwała nad młodą przedsiębiorczością. Funkcjonujące u nas tzw. inkubatory przedsiębiorczości to nie wszystko. Stworzenie spółdzielni socjalnych dla młodzieży czy ośrodków kultury na każdym z osiedli dałoby młodym zdolnym ludziom szanse na samorealizację, odkrywanie wewnętrznych talentów. Dzięki temu młodzież nie podpierałaby ścian bloków i miała szansę kreatywnie spędzać wolny czas. Instytucje te dałyby też pracę bezrobotnym pedagogom, instruktorom, osobom będącym na rencie czy przedwcześnie idącym na emeryturę.

     

    W Kielcach panuje zła polityka mieszkaniowa. Oddaję się u nas znikomą liczbę mieszkań komunalnych i socjalnych. Ceny samych mieszkań są bardzo wysokie. Wszystkie te czynniki wpływają na demografię miasta. Czy w Pani programie jest na to jakiś środek zaradczy?

     

    D. M.: Potrzebna jest dobra współpraca miasta ze spółdzielniami mieszkaniowymi. Uważam także, że obecnie wybudowane mieszkania socjalne mają zbyt wysokie czynsze. Czas ich oddania do użytku również pozostawia wiele do życzenia. Powinniśmy partycypować w kosztach utrzymania istniejących lokali dla bezdomnych ludzi. Jako prezydent zwiększyłabym zatrudnienie w jednostkach opiekuńczych jak np. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Człowiek pozostawiony sam sobie jest skazany na zatracenie. Niedostrzegany przez innych ludzi przepada.

     

    Jest Pani urzędnikiem w Miejskim Urzędzie Pracy. Czy uważa Pani, że MUP jest efektywną instytucją pośrednika pracy, działa poprawnie i spełnia swoją rolę?

     

    D. M.: W dużym procencie tak. Mógłby zrobić więcej jako instytucja gdybyśmy dostali większą ilość środków. Ostatnio przyjmowaliśmy wnioski o staż. Było ich trzy razy więcej niż byliśmy w stanie zrealizować.

     

    Powołanie Miejskiego Urzędu Pracy doprowadziło do poważnego ograniczenia liczby staży dla Kielczan. MUP ma pieniądze bardzo rzadko, a jeżeli je dostaje są to nieduże kwoty. Ostatnio była to refundacja dla 60 wniosków o odbycie stażu. Tymczasem pieniądze na staże cały czas są w Powiatowym Urzędzie Pracy, z którego Kielczanie przez istnienie MUP nie mogą teraz korzystać. Czemu nie macie pieniędzy i, co Pani zrobi jako prezydent miasta by je pozyskać?

     

    D. M.: To ile mamy wniosków jest uzależnione od procentowej ilości zarejestrowanych bezrobotnych. Znam przypadki osób, które by otrzymać staż, jeżeli tylko mają możliwość dokonują tymczasowego przemeldowania do którejś z miejscowości powiatu. Brak środków pieniężnych to wina polityki ministerstwa, nie nasza. Dostajemy tyle pieniędzy, jaki jest u nas procent bezrobocia. Nie mamy na to wpływu.

     

    Skutki blisko 2 letniej działalności MUPu łatwo odczuć. Doprowadziło to wszystko do sytuacji, że mieszkańcy okolicznych miejscowości dostają staże z Powiatowego Urzędu Pracy. Odbywają je głownie w Kielcach, mając potem szansę być zatrudnionym, podczas gdy Kielczanie nie mają nawet możliwości dostania stażu we własnym mieście. Postawiono pewną blokadę, korzystają tylko peryferia Kielc.

     

    D. M.: Kierujemy także naszych stażystów do innych miast np. Warszawy czy Krakowa. Mamy na to fundusze, ale po przyznaniu stażu nie ma już rezerw pieniężnych na opłacenie dojazdów czy zakwaterowania. Uważam, że lekarstwem byłaby większa współpraca między urzędami pracy.

     

    W interesie wielu rozgoryczonych Kielczan leży likwidacja Miejskiego Urzędu Pracy, natomiast urzędnicy w nim pracujący z chęcią podtrzymaliby status quo. Czy jako prezydent Kielc zlikwidowałaby Pani ten urząd pracy?

     

    D. M.: Nie. Posiadamy wykwalifikowanych fachowców. Powstało u nas Centrum Aktywizacji Zawodowej. Uczelnie w naszym regionie kształcą dobrze, ale są inne potrzeby na rynku pracy, którym próbujemy jak najlepiej tylko możemy wyjść na przeciw.

     

    Obecnie ciągle mamy do czynienia z procesem rozrastania się biurokracji, także w Kielcach. Jest to niekorzystne dla życia i portfela obywateli. Proszę odnieść się do następującego cytatu: „Klasa urzędników jest rodzajem raka społecznego, który rozrasta się kosztem zdrowego organizmu i – jak rak – zabije go, jeśli się nie położy tamy jego rozwojowi” (ojciec prof. Józef Maria Bocheński).

     

    D. M.: Mimo komputeryzacji i ulepszeniu procesów komunikacji Unia Europejska stawia pewne wymogi. Wymusiły one wzrost zatrudnienia wśród urzędników. Jest to reakcja wiązana. Nie możemy tutaj nic zmienić. Ktoś musi obrobić wnioski, odpowiednio przygotować wszystko, co z tym związane by pomóc innym ludziom w miarę ich oczekiwań. Do tego potrzebny jest drugi człowiek.

     

     

     

     

     

    rozmawiał Marek Andrzejewski


    Kontakt z redakcją:
    redakcja@studiuje.eu

    Polityka Cookies

    Dział reklamy:
    biuro@studiuje.eu
    tel: 783 748 740