WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL Tel. 666 640 460
W swoim szczegółowym programie wyborczym stawia Pan na rozwój branży turystycznej jako tej, która ma generować zatrudnienie. Dlaczego akurat turystyka? Czy nie jest to skupianie się na jednej dziedzinie, a zaniedbywanie innych, które też mogłyby tworzyć nowe miejsca pracy?
Jacek Kowalczyk: Mój program wyborczy w części gospodarczej jest znacznie szerszy. Rozwój turystyki jest zgodny ze strategią obszaru metropolitalnego Kielce. Branża turystyczna ma szanse stworzyć dla miasta dobre miejsca pracy. Na dzień dzisiejszy w Kielcach nie pojawi się żaden nowy inwestor, bo nie ma terenów pod inwestycje. Mówię o turystyce w znaczeniu pewnego magnesu, który przyciągnie dużą liczbę odwiedzających miasto turystów. Za nimi pójdą rzecz jasna pieniądze. Oprócz tego rozwinie się sfera okołoturystyczna jak np. transport czy gastronomia. Dziś koncentrujemy się na dziedzinie turystyki, patrząc na nią jedynie przez pryzmat hoteli. To zaledwie mały wycinek, 10% zagospodarowania turystycznego. Martwi mnie, że nadmierne skupianie się na samym tylko hotelarstwie może skończyć się jak w Irlandii, która była pokazywana nam jako przykład do naśladownictwa w ostatniej kampanii parlamentarnej. W Dublinie po boomie gospodarczym powstały tzw. „hotele zombi”. Założono ich bardzo dużo, a dziś stoją puste, ponieważ właściciele tych hoteli zbankrutowali. Nie byli zdolni spłacić kredytów unijnych, które wzięli na budowę hoteli. W Kielcach w ostatnich latach otwarto około 12 obiektów noclegowych; kolejne są w tej chwili budowane. Będzie ich na pewno coraz więcej. Jeśli przyjrzymy się wykorzystaniu tych miejsc noclegowych, łatwo zauważymy, że nie przekracza ono 30% w skali roku. Oznacza to, że jeżeli ktoś wziął kredyt, nie będzie w stanie go obsłużyć z takim obłożeniem. Musimy ściągnąć turystów do Kielc, bo nasze hotele mogą mieć kłopoty. Dla małych i średnich firm są z kolei w moim programie pomysły, które nie były z odpowiednią dynamiką realizowane przez obecne władze miasta. Powstały niedawno dwa fundusze: pożyczkowy i poręczeniowy. Dysponują one kwotą 100 mln. dotacji.
Promocja Kielc jest niewystarczająca i nie spełnia swoich zadań. Możemy mieć wysoko rozwinięte usługi turystyczne, których przykłady Pan podał, ale nic to nie da, jeżeli nie będzie odpowiedniej promocji miasta.
J. K.: Jeśli chcemy wypromować miasto musimy mieć produkty turystyczne. Turystę można oszukać tylko raz. Jeśli nie będzie zadowolony ze świadczonych usług, nie pozostanie mu w pamięci ani jedna z widzianych atrakcji, najzwyczajniej więcej swoich pieniędzy w mieście nie zostawi. Podręcznikowym przykładem dobrej promocji produktu turystycznego, o którym uczą się w Polsce studenci turystyki, jest Bałtów.
Mam tu na myśli to, że obecnie lepiej promowane są peryferia województwa, niż jego centrum. Serce regionu nie jest jasnym punktem na mapie Świętokrzyskiego. Kielce nie przyciągają ludzi.
J. K.: To nie jest żadna zła wola. Sam mam wyrzuty sumienia, że przykładowo Muzeum Narodowe w Kielcach odwiedza tak mało turystów. Kielce od niedawna są członkiem Regionalnej Organizacji Turystycznej, ale nie zwalnia to żadnego miasta z własnej aktywności marketingowej. Kielce na dziś dzień nie prowadzą na szeroką skalę kampanii promocyjnej. Ciągle zastanawia mnie czy jest to miasto Legionów, sportu czy turystyki sakralnej. Chciałbym jako prezydent dokonać syntezy. Postawię też na budowę nowych atrakcji turystycznych. Kielce mają potężny potencjał. Oczywiście można powiedzieć, że taki Toruń, który jest porównywalnym pod względem wielkości miastem lepiej sobie radzi na polu promocji. Jednak pragnę zauważyć, że opakowanie promocyjne tego miasta, jego elementy turystyczno-kulturowe są lepiej rozpoznawalne niż nasze. Turystyka to dla Kielc klucz do nowego wymiaru miasta.
Chce Pan powołać organy wspierające lokalną przedsiębiorczość, w tym prowadzoną przez młodych ludzi. Skąd na to pieniądze? Miasto posiada oficjalny dług w wysokości 200 milionów złotych, do tego dochodzą jeszcze odsetki.
J. K.: Możliwe, że dług wyniesie więcej, bo dużo inwestycji, które wymagają wkładu własnego jest realizowanych. Jesteśmy w Unii Europejskiej, a co za tym idzie ilość środków unijnych na rozwój przedsiębiorczości jest w moim przekonaniu wystarczająca by wesprzeć młode firmy. Planuję wariant, który sprawdził się w kilku miastach – fundusz zalążkowy dla młodego przedsiębiorcy. Sądzę, że do kieleckich firm trafi kwota w wysokości 100 milionów złotych, po 40 tysięcy dla każdego przedsiębiorcy. Kwota to nie pozwoli może wybudować hotelu, ale będzie pomocna dla małych, lokalnych firm. Dla przykładu podam, że Łódź przeznacza granty dla młodych przedsiębiorców w wysokości 500-600 tysięcy złotych rocznie. Budżet Kielc na rok 2010 wynosi według mojej wiedzy około miliarda złotych. Nie są to dotacje, które mogłyby go poważnie nadwerężyć. Dużą szansą dla naszego miasta jest powstanie Kieleckiego Parku Technologicznego, ale już dzisiaj należy myśleć, co powinien w sobie zawierać. Chciałbym by powstało tam coś w rodzaju kieleckiej doliny kreatywnej.
Nie wszyscy młodzi ludzie będą w stanie założyć i prowadzić własną działalność gospodarczą. Jak zatrzymać w Kielcach niemałą liczbę pozostałych?
J. K.: Dzisiaj w Kielcach jest zarejestrowanych dwa tysiące czterysta osób młodych z wyższym wykształceniem. Jeśli nie napędzimy koniunktury gospodarczej w najbliższym czasie sytuacja na rynku pracy ulegnie jeszcze poważniejszemu pogorszeniu. Według różnych danych do 2020 roku ubędzie nam w kraju w wyniku niżu demograficznego 40% studentów – jest to wizja przerażająca także dla kieleckich uczelni i samego miasta.
A co Pan powie sfrustrowanym absolwentom naszych uczelni, których po skończeniu studiów może czekać praca we wszelkiego autoramentu marketach?
J. K.: Powiem, żeby oddali głos na mnie. Ja na pewno nie będę opierał rozwoju gospodarczego o hipermarkety. Jako człowiek związany z Kielcami chyba jak żaden z moich konkurentów, który ukończył tutaj studia, uważam, że miasto to daje dobre wykształcenie, a w konsekwencji pracę. Prawdą oczywiście jest, że tej pracy nie mają wszyscy w dobrej jakości. Obecna polityka miejscowych władz w stosunku do młodych osób, doprowadzi w końcu do sytuacji, że Kielce będą dajmy na to już w 2030 roku, miastem emerytów. Od 1 stycznia otwiera się dla nas rynek pracy w Niemczech i Austrii. Urzędy Pracy w Polsce głowią się dzisiaj nad tym, czy czeka nas powtórka z ostatniej emigracji zarobkowej. Jeśli najlepsi od nas wyjadą i nie wrócą to będzie nasza porażka o katastrofalnych skutkach.
Mówi Pan o powrocie do idei kolei miejskiej. Nie lepszy byłby pomysł Jerzego Suchańskiego, który niedawno wycofał się z kandydowania w wyborach? Mowa tu o koncepcji tramwaju w Kielcach. Jak Pan by się odniósł do tego pomysłu?
J. K.: Podam pewien przykład. Rozstrzygnięcie przetargu w Krakowie na 3,8 km linii tramwajowej za 40 milionów złotych za sam kilometr takiej linii, pokazuje, że 5 km pas komunikacyjny tramwaju w Kielcach kosztowałby około 400 milionów złotych. Jeżeli już miałby tramwaj funkcjonować u nas to nie wcześniej niż po 2014 roku. Pieniądze unijne na różne inwestycje wymagają też wkładu własnego. Miasta w tej chwili nie stać na wyłożenie go - jest to koszt rzędu 200 milionów złotych. Jeżeli natomiast chodzi o kolej miejską, chciałbym zauważyć, że dostajemy od Unii Europejskiej pieniądze na zakup szynobusów. Za dwa lata powinno ich już być kilkanaście. Wydajemy na ten cel 40 milionów złotych. Różnica między nimi a tramwajami to moim zdaniem kwestia przekonania. Uważam, że odwrotu od szybkiej kolei miejskiej w Polsce nie ma. Ten środek komunikacyjny mógłby u nas łączyć gminę Sitkówka-Nowiny, gdzie osiedla się coraz więcej Kielczan, z miastem. Reasumując: tramwaj być może w przyszłości, ale w żadnym wypadku nie teraz.
Co z Klubem Korona? Miasto nie powinno w końcu go wypuścić z rąk znajdując sponsora? Czy to już nie najwyższy czas?
J. K.: Zdecydowanie tak. Profesjonalny klub sportowy powinien być zarządzany przez podmiot prywatny. Pewien udział miasta w pakiecie kontrolnym klubu należałoby też zostawić by nie doszło do takiej sytuacji jak w przypadku klubu piłkarskiego z Opoczna, który grał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Należy jak najszybciej znaleźć kluczowego inwestora, który da „Koronie” stabilizację i dobre warunki rozwoju.
W swoim programie mówi Pan o budowie cmentarza komunalnego dla zwierząt. Czy nie lepiej przeznaczyć pieniądze na renowację naszych kieleckich cmentarzy dla ludzi?
J. K.: Cmentarze dla ludzi są oczywiście najważniejsze. Mamy cmentarz komunalny na pograniczu Cedzyny i Kielc, który ma plany rozwoju. Nie wymaga modernizacji, ponieważ jest stosunkowo nowy. Miejsca spoczynku ludzi podlegające u nas Kościołowi trzeba koniecznie wyremontować, jest to sprawa bezsporna. Jesteśmy cywilizowanym społeczeństwem. Uważam więc, że ludziom kochającym swoje zwierzęta też trzeba dać możliwość pochowania ich godnie. Budowa takiego cmentarza dla zwierząt to nie będą wcale duże kwoty.
Proszę w kilku zdaniach opisać pomysł utworzenia i zasady funkcjonowania trzech ciał społecznych, o których Pan wspomina w swoim programie wyborczym: Młodzieżowej Rady Miasta, Społecznej Rady Miasta i Forum dla Kielc.
J. K.: Młodzieżowa Rada Miasta paradoksalnie w wielu miastach działa, tylko o dziwo nie u nas w Kielcach. Ma ona formę cienia Rady Miasta. Sądzę, że młodzi ludzie mają za mało do powiedzenia w Kielcach. Byłaby to reprezentacja środowisk akademickich i szkolnych, a także młodych osób, które już podjęły pracę. Środowiska te mogłyby konsultować pewne rzeczy np. programy stypendialne, których u nas w Kielcach brak. Nagroda „Nadzieje Kielc” to coś jednorazowego, co w moim odczuciu nie sprawdza się należycie. Jeżeli mowa o forum miejskim w Kielcach, to coś takiego istnieje, ale trzeba zadać sobie pytanie jak to funkcjonuje.
Potrzeba poważnej debaty na temat przyszłości miasta. Internet, który by tę dyskusję stymulował to niedrogi środek komunikacji międzyludzkiej. Forum dla Kielc to byłby portal społecznościowy, który umożliwi kontakt mieszkańców z władzami miasta. Największy problem Kielc na dziś dzień to według mnie Społeczna Rada Miasta. Mam tu na myśli brak zaufania do organizacji pozarządowych, niezależnych stowarzyszeń itd. Taka rada to nic innego jak reprezentacja tych środowisk. Obywatele, którzy się zrzeszają w takich ciałach społecznych, często mają lepsze pomysły na miasto niż miejscy urzędnicy.
rozmawiał Marek Andrzejewski
Wywiad opublikowany w Tygodniku Extra Kielce
Kontakt z redakcją:
redakcja@studiuje.eu
Polityka Cookies
Dział reklamy:
biuro@studiuje.eu
tel: 783 748 740