WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL Tel. 666 640 460
Mariusz Olszewski – Ma 41 lat. Był posłem na Sejm III kadencji z ramienia Akcji Wyborczej Solidarność. Były członek Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (ZChN). Obecnie wiceprzewodniczący Polskiej Partii Pracy (PPP) i kandydat tej partii na prezydenta Kielc.
Był Pan działaczem partii o dość integralnym światopoglądzie prawicowym. Chodzi tutaj o ZChN (Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe). Potem przeszedł Pan do Polskiej Partii Pracy, która uważana jest za mocno lewicową. Co było powodem tej zmiany? Jak Pan na to patrzy po upływie kilku lat?
Mariusz Olszewski: Przyczyną była obrona województwa, którą prowadziłem w 1998 roku. Z mojej ówczesnej partii zostałem wyrzucony. Było to dla mnie bolesnym doświadczeniem. Startując do Sejmu z listy AWS-u we wspomnianym roku, mówiliśmy o województwie kieleckim, o nowych wyzwaniach dla tego województwa, a dwa miesiące później przymuszano nas do dyscypliny w głosowaniu za dwunastoma województwami, bez kieleckiego. Uważałem, że obietnice złożone wyborcom są ważniejsze niż dyscyplina partyjna. Stąd wzięło się późniejsze karanie mojej osoby przez kolegów z partii, a w konsekwencji polityczny rozwód z nimi. Zawsze był dla mnie najważniejszy drugi człowiek, dlatego związałem się ze środowiskami związkowymi, które odkąd sięgam pamięcią były mi bliskie. W 1999 roku uczestniczyłem już aktywnie w protestach pracowniczych. Pierwszy większy protest, w którym brałem udział to była manifestacja pracowników radomskiej fabryki broni, zakończona rozlewem krwi. W tym głośnym proteście dziennikarz „Naszego Dziennika” stracił oko gdy władza otworzyła ogień, nie patrząc nawet do kogo strzela. Kilkanaście osób zostało wtedy rannych. Walkę o godne życie dla ludzi kontynuuję do dzisiaj.
Czy nadal pozostaje Pan pod pewnym wpływem myśli konserwatywnej?
M. O.: Sądzę, że nie.
Polska Partia Pracy uważana jest za antyklerykalną. Czy w związku z tym widzi Pan problem nadmiernego wpływu Kościoła w Kielcach?
M. O.: Nie jesteśmy antyklerykalni, bronimy praw pracowniczych. Stajemy w obronie ludzi najsłabszych, wykluczonych, którymi nikt nie chce się zająć. Media ogólnopolskie spłaszczają obraz społeczeństwa do elit. Wszyscy zachłystujemy się tym jak się bawi Warszawa, a tymczasem codzienne życie wygląda zgoła inaczej. Doświadczyliśmy tego przy okazji niedawnego, dramatycznego wypadku pod Opocznem. Ludzie mieszkający na wsi, niemający, z czego żyć wbrew wszelkim przepisom wchodzą w osiemnaście osób do jednego busa. Zakończyło się to straszną tragedią. Ale ten wypadek był czymś wywołany. Sytuacją zarobkową tych ludzi, biedą i desperacją. Zajmujemy się jako partia obroną likwidowanych miejsc pracy lub całych zakładów. Osobami bezrobotnymi, które są pozbawione swoich praw np. prawa do zasiłku. U nas prawo to posiada zaledwie 20% bezrobotnych. Ostatnio braliśmy udział w protestach w Paryżu ponieważ moje ugrupowanie utrzymuje kontakty o skali europejskiej. Nawiązaliśmy współpracę z licznymi partiami i organizacjami związkowymi o podobnym charakterze do naszego, które mają wyraźny rys prospołeczny. Uczestniczymy w ich manifestacjach, a one w naszych. Wspólnym celem, jaki sobie stawiamy jest wyrównanie poziomu życia w Unii Europejskiej. Chodzi tutaj o zrównoważenie wysokości płac, emerytur, podatków, składek członkowskich krajów UE oraz zasiłków dla bezrobotnych. Polska jest dziś na szarym końcu, będąc swego rodzaju kolonią. Pięć milionów młodych Polaków jest zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych. Oznacza to, że nie mają prawa do urlopu, do chorobowego i zarabiają najniższą krajową. Jeśli widzimy obecnie problem z ZUS, który to będzie w ciągu następnych lat systematycznie narastał, to trzeba coś zrobić by zaczęło funkcjonować u nas prawo takie jak w cywilizowanych krajach, żeby młodzi ludzie mogli być zatrudnieni na umowy kodeksowe na czas nieokreślony za godziwą płacę. Wtedy będą wstanie płacić swoje składki na ZUS, a nie na zasadzie, że w jednym miejscu popracują na czarno, w innym na umowę o zlecenie, gdzie nie trzeba odprowadzać składek emerytalnych. Te problemy społeczne to obszar, w którym działa nasze ugrupowanie.
Wspomina Pan o zniekształcaniu obrazu przez media. Jak Pan to ocenia w kontekście wypowiedzi przewodniczącego PPP Bogusława Ziętka na temat, tu cytat: „obdzierania kapitalistów ze skóry”. Nie uważa Pan, że szkodzi to wizerunkowi partii jak i samym kampaniom wyborczym?
M. O.: Wielkie ogólnopolskie media utrzymują się z reklam. Na pytanie, kto jest płatnikiem tych reklam można łatwo odpowiedzieć, że duży kapitał. Bezrobotni i emeryci nie płacą na reklamy. W moim przekonaniu zawód dziennikarza podobnie jak we Francji powinien być zawodem wolnym. Mielibyśmy wtedy zupełnie inny sposób przedstawiania nie tylko osób w polityce, ale także zjawisk społecznych, które nie każdym pasują. Dziś mamy do czynienia z nagonką na związki zawodowe. I gdy dziś chcielibyśmy usłyszeć głos przeciwny prywatyzacjom, sprzedażą za bezcen zakładów energetyki czy górnictwa, to go nie znajdziemy.
Skoro mowa o prywatyzacji przejdźmy do spraw lokalnych. Co należy zrobić z kieleckim PKS? Prywatyzować czy próbować oddłużyć?
M. O.: Za stan komunikacji musi przede wszystkim odpowiadać państwo polskie. Jeżeli rząd nie wypracuje jednego modelu dla wszystkich województw, pozbywa się odpowiedzialności w zakresie komunikacji różnego typu, to wielu ludzi może dojść do wniosku, że państwo jako instytucja, która zarządza jest niepotrzebne. Zaraz obok tego obszaru pojawi się kolejny – opieka zdrowotna. Państw już zaczyna robić wszystko by poddać go prywatyzacji. Moim zdaniem ratunkiem dla PKSu byłoby przejecie tej spółki przez samorząd województwa. To on ma czuwać nad sprawnością i potrzebami komunikacyjnymi regionu.
Jak wysokie opodatkowanie gmina ma nakładać na obywateli? Czy powinny być wprowadzone, o ile to możliwe ulgi dla przedsiębiorców?
M. O.: Ulgi jak najbardziej. W ostatnich latach mamy odpływ przedsiębiorców z Kielc ze względu na wysokość podatków. Firmy inwestują przykładowo w Masłowie, Morawicy, Miedzianej Górze czy Piekoszowie bo tam jest taniej. Chciałbym pomagać tym firmom, które uczciwie zachowują się na rynku. Z jeden strony mamy firmy, które płacą ZUS, podatki, wypłacają swoim pracownikom w terminach pensje. Z drugiej strony są przedsiębiorstwa kredytowane przez pracowników. Oznacza to, że jeśli pracownik przez dwa lub trzy miesiące nie dostaje pensji to ten pieniądz jest gdzieś obracany przez właściciela. Miasto posiada instrumenty inwestycyjne, w związku z tym należałoby wprowadzić mechanizm, że do przetargu mogą startować firmy, które nie mają problemów z wypłatami dla pracowników. Jest to też pewna pomoc dla tych właścicieli, którzy są uczciwi.
Kielce to podobno miasto o dużych wpływach lewicy. Czym dla pana jest lewicowość, na czym dziś ma polegać? Mówi się, że lewica przeżywa kryzys z samoidentyfikacją.
M. O.: Najkrótsza definicja tego, czym jest lewicowość, to dbanie o ludzi. Problemem współczesnej polskiej lewicy jest to, że wiele osób o tej podstawowej zasadzie zapomniało. Nie potrafią już myśleć kategoriami pracownika, osoby bezrobotnej, wykluczonej z rynku pracy. Lewica w całym kraju poniosła konsekwencje takich działań. Polska jest też jedynym europejskim krajem, w którym związek pracowniczy, mam tu na myśli AWS, określił się jako prawicowy, co jest swoistym kuriozum, dlatego, że nie istnieje coś takiego jak nie lewicowy związek zawodowy.
Za prezydentury Wojciecha Lubawskiego powstało ponad trzydzieści pomników. Uważa Pan, że to ozdoba miasta czy marnowanie grosza publicznego?
M. O.: Za niektóre pomniki np. Sienkiewicza, który już dawno powinien stanąć, jestem skłonny pochwalić pana prezydenta. Inne z kolei nie grzeszą estetyką i należałoby się zastanowić nad sensownością ich stawiania. Pomnik „Czwórki Legionowej” jest najlepszym pomnikiem w Kielcach, jaki tylko moglibyśmy sobie wymarzyć. Obrazuje on walkę młodych ludzi o niepodległość Polski, która zapisała się złotymi literami na kartach historii naszego kraju.
Czy Pan się uważa za kontynuatora tradycji PPSu?
M. O.: Jest mi bardzo bliska. Jednakże metody, które były ówcześnie stosowane przez Polską Partię Socjalistyczną na dzień dzisiejszy uległy zmianie. Walczymy w zupełnie inny sposób.
A nie sądzi pan, że na ulicy Sienkiewicza powinno być więcej kawiarni czy restauracji niż banków i kantorów? Polityka dyslokacji, jaką się prowadzi, powoduje nadmierną koncentrację tych instytucji finansowych na deptaku miasta.
M. O.: Zgadzam się w pełni. Pragnę tez zwrócić uwagę, że przez ostatnie osiem lat prezydent Lubawski żyje Obicami. Lotniskiem, które w ogóle w tym miejscu nie powstanie. Celem samorządu jest organizacja życia miasta, tymczasem zajmuje się on jego projektowaniem poza Kielcami, na wsi
Myśl przewodnia pańskiego programu dla Kielc? Jakie propozycje rozwojowe miasta?
M. O.: Hasło mojej kampanii brzmi: „czas na zmianę”. Kielce przez ostatnie osiem lat w stosunku do innych miast zostały na szarym końcu. W swoim programie zwracam uwagę na usprawnią życie mieszkańców. Po drugie interesują mnie szkoły w Kielcach i stan ich wyposażenia. Chcę zadbać o infrastrukturę turystyczno-kulturalną w mieście. Musimy zatrzymać młodych ludzi z wyższym wykształceniem. Kielce nie zapewniają absolwentom lokalnych uczelni odpowiednich warunków do rozwoju, ani wymaganej liczby miejsc pracy. Prezydent musi postarać się o nowe inwestycje, bo w przeciwnym razie czeka nas dalszy odpływ ludzi. Pojawią się jeszcze na pewno kombinatorzy, którzy dążyć będą do reformy administracyjnej i likwidacji naszego województwa, to jest podporządkowania go małopolskiemu. Zwracam tu także uwagę, że w tej chwili miasta powiatowe są większe od Kielc. Nikt nie powiedział, że stolica województwa została nam dana raz na zawsze.
rozmawiał Marek Andrzejewski
Źródło: Tygodnik EXTRA Kielce nr 202, 21-27 października 2010
Kontakt z redakcją:
redakcja@studiuje.eu
Polityka Cookies
Dział reklamy:
biuro@studiuje.eu
tel: 783 748 740