Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...
fb
 

WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL  Tel. 666 640 460

Imprezy w tym tygodniu

    więcej...

     

     

     

     

    Mercyful Fate Dont break The Oath


    Długo się zastanawiałem, którą płytę Mistrza wybrać do zrecenzowania, aż w końcu zdecydowałem się na album wydany w 1984 roku. Don't Break The Oath jest przez wielu uważany za szczytowe osiągnięcie Kinga.


    Od razu można wywnioskować, że zespół wykonał spory krok na przód w stosunku do wydanej rok wcześniej płyty Melissa. Muzyka jest jeszcze bardziej przemyślana i dopracowana. Biorąc pod uwagę to, że Melissa była wydawnictwem naprawdę doskonałym, aż trudno sobie wyobrazić na jakim poziomie znajduje się opisywany tu krążek. Moim skromnym zdaniem te dwa albumy wraz z pierwszymi płytami Venom (który rozpoczynał działalność mniej więcej w tym samym czasie) były przełomowe dla muzyki metalowej. Bowiem od początków lat 70-tych gdy największe sukcesy osiągało Black Sabbath nikt nie potrafił skondensować w swojej muzyce takiej dawki mroku i okultyzmu. Słuchając tego wydawnictwa czujemy niesamowicie duszną i piekielną atmosferę, która jest dopełniana przez iście diabelskie teksty. To właśnie one doprowadziły do tego, że Mercyful Fate został umieszczony na czarnej liście różnej maści "niepokalanych i wszechwiedzących strażników moralności".

    Warstwa tekstowa świetnie współgra z warstwą muzyczną. Jednak na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się demoniczny głos Kinga. Taki rodzaj śpiewania był wtedy absolutnie czymś nowym, zapoczątkowanym właśnie przez MF. Mamy tu w zasadzie dwa rodzaje śpiewu. Typowy, aczkolwiek równie piekielny wokal jest połączony z absurdalnie niskim falsetem w taki sposób, że wydaje nam się jakbyśmy słyszeli aż dwóch wokalistów. Musze przyznać, że gdy usłyszałem to po raz pierwszy byłem w niemałym szoku. Trudno się dziwić, że King Diamond jest uważany za jednego z najlepszych wokalistów heavy metalowych. Choć King w tym zespole jest frontmanem nie można zapomnieć o innych muzykach, bez których ta płyta nie miała by tej magii.

    Ciężko się nie zachwycać nad tym co robią gitarzyści. Perfekcyjne a jednocześnie melodyjne, urozmaicone i szybkie popisy gitarowe stanowią prawdziwą wartość tego albumu. Jest to prawdziwa wirtuozeria wcale nie ustępująca wyczynom takich legend jak np. Iron Maiden. Należy dodać, że Don't Break The Oath jest krążkiem niesłychanie równym. Wśród 9 utworów nie ma absolutnie żadnego, który by odstawał poziomem. Każdy z nich dzięki swej melodyjności zapadnie nam w pamięć być może już po pierwszym przesłuchaniu.

    Chciałbym tutaj wyróżnić jedną kompozycję. Jest to numer pt. "The Oath" będący kwintesencją nie tylko tego albumu ale również całej twórczości Kinga. Zaczyna on się niesamowitym intrem, w którym słyszymy organy kościelne, odgłosy deszczu i burzy oraz dziwne głosy - mogło by się wydawać, iż należą do jakiś kapłanów odprawiających okultystyczne rytuały. Po tym wstępie mamy prawdziwy popis gitarowy przeplatany wokalem Kinga, który operuje swoim głosem jak mu się tylko podoba.

    Zachęcam do przesłuchania tej płyty gdyż Mercyful Fate jest zespołem prezentującym najbardziej zacną odmianę heavy metalu. W przeciwieństwie do niektórych bandów parających się power metalem dba nie tylko o galopady gitarowe i solówki, ale również o piekielną i mroczną atmosferę będącą nierozerwalną częścią muzyki metalowej.

    Bartosz Oszczepalski

    fotografia: www.uulyrics.com


    Kontakt z redakcją:
    redakcja@studiuje.eu

    Polityka Cookies

    Dział reklamy:
    biuro@studiuje.eu
    tel: 783 748 740