Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...
fb
 

WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL  Tel. 666 640 460

Imprezy w tym tygodniu

    więcej...

     

     

     

     

    Poezja Umarła



    Nie tak dawno temu w ramach XVII Tygodnia Kultury Języka odbył się Slam Poetry. Byłem, widziałem i swoje trzy grosze oczywiście wtrącę. To interesujące, co w dzisiejszych czasach jest nazywane poezją i czy jest to zjawisko w jakikolwiek sposób różniące się od poezji z lat poprzednich? Kto poezję czyta i kto ją pisze? Czy jest ona jeszcze komukolwiek potrzebna? Warto się nad tym zastanowić.


    Za siedmioma górami, za siedmioma lasami…
    Jeśli ktoś oglądał film „8. mila” z Eminemem, to z pewnością pamięta walki raperskie w jakich uczestniczyli on i jego koledzy. Rozentuzjazmowana publiczność, zawodnicy, dla których ta rozgrywka była prawdziwym wydarzeniem i szansą na karierę – to wszystko tam było. Pierwsze Slamy Poetyckie w USA były wzorowane na słownych walkach raperów i bardzo podobnie wyglądały. Publiczność była bezlitosna, nie obawiała się komentować występów nawet w czasie ich trwania. Jeśli ktoś przez swoją marną poezję popadł w niełaskę tłumu, był wygwizdywany, wyśmiewany, publiczność kończyła za niego wersy przy użyciu częstochowskich rymów, a nawet obrzucała wszystkim co miała pod ręką. Były też naturalnie poetyckie gwiazdy, osoby, które publiczność kochała, występowali oni w każdej poetyckiej walce i zdobywali aplauz i uznanie.

    U nas jest kultura
    Od tego czasu minęło wiele lat, Slam Poetry zawędrował do kraju Polan i niewiele z jego pierwotnego kształtu pozostało. Obecnie publiczność siedzi na krzesełkach w jakimś dziwnym letargu. Poeci w większości wygłaszają wiersze kiepskie (bo zawsze i wszędzie jest tak, że dobrych wierszy jest niewiele), a na sali nic, żadnej oznaki niezadowolenia, żadnego komentarza, nawet chichotu. Organizator już na wstępie informuje wszystkich, że wyrażanie swojego zdania jest mile widziane, ale tylko po występach i w kulturalny sposób. Boże, co za nuda. Analogiczna sytuacja powstaje, gdy na scenie pojawia się ktoś z naprawdę dobrymi wierszami. Nie otrzymuje on należytej nagrody ze strony publiki. Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że publiczność w ogóle nie słucha tego, co się dzieje na scenie. W sumie mają rację, skoro nie mogą skomentować, zadziałać w jakiś sposób, włączyć się w tworzenie widowiska, to właściwie, po co absorbować uwagę. W świecie, gdzie na każdym kroku natykamy się na działania mające na celu uatrakcyjnienie naszego życia, Slam Poetycki oferuje niewiele.

    Tak, jestem nagi, a kolega wiezie mnie na taczce
    Gdzie odeszły te czasy międzywojnia, kiedy twórcy Awangardy Krakowskiej ratowali swoje życie uciekając przed rozwścieczoną publicznością po wieczorze poetyckim? Gdzie się podziały zachowania poetów tak samo niekonwencjonalne jak ich wiersze? Kto dziś pamięta, że ci futuryści, o których uczy się grzecznych młodzieńców w liceum, rozbierali się do naga i wozili się na taczkach po ulicach Warszawy, recytując przy tym wiersze? Chyba rozumieją teraz Państwo, dlaczego ludzie z Dwudziestolecia Międzywojennego czytali poezję, znali ją i niesamowicie ekscytowali się wierszami. Tak to kiedyś bywało, ale teraz w zamian mamy „kulturalne komentarze po zakończeniu występów”.

    Komu poezję?
    Są twórcy, którzy twierdzą, że poezja jest przeznaczona dla elit, że niewiele osób jest na tyle wrażliwych, na tyle rozumnych, na tyle ble ble ble ble… Tak naprawdę chodzi zwykle o to, że ich wiersze są tak kiepskie, że nikt ich nie chce czytać, ale naturalnie słowo „elitarne” brzmi lepiej niż „słabe”. Kielce są miejscem, gdzie o sztukę układania wierszy dba się wyjątkowo dobrze, są konkursy, są występy, młodzi i starzy mogą prezentować się do woli i wielu z tej okazji korzysta. Jednak niezmiernie często, słuchając tych twórców, mam wrażenie, że znalazłem się w czasach Jana Kochanowskiego. Sylaby policzone, średniówka na miejscu, ptaki śpiewają, las szumi, czarne chmury nadciągają, a poeta siedzi pod lipą. Ci smutni ludzie tak obsłuchają się w szkole tych tekstów sprzed kilku wieków, że zachowują się tak, jakby to był jedyny i najświętszy kształt poezji. Kilka lat temu, na jednym ze Slamów, prowadzący wszedł na scenę ze łzami w oczach po występie takiego „młodego Kochanowskiego” i natchniony powiedział: „Mój Boże, przepięknie, któż w dzisiejszych czasach pisze jeszcze sonety?”. No właśnie nikt, chyba, że jakiś hibernatus z XVI wieku, bo współcześni rozumieją, że ten kształt wiersza to przeżytek.

    Poetyckie wojny: nowa nadzieja
    Żeby twórczość poetycka zaczęła znowu coś znaczyć we współczesnej kulturze, musiałaby nastąpić jakaś wielka rewolucja w umysłach twórców i odbiorców. W tej chwili utworom brakuje witalności, nie jest to poezja krocząca, odważna, raczej można odnaleźć tendencje do cofania się, do spoglądania przez ramię na to, co już było. Wspaniale byłoby, gdyby w jednym miejscu spotkało się kilka wielkich talentów literackich, którzy postanowiliby zaszokować wszystkich, zburzyć stary porządek i zbudować nową poezję. Będę na to czekał z niecierpliwością i szczerze liczę na to, że się doczekam.

    Piotr Tkaczyk

    Artykuł Publikowany w Magazynie Studenckim PRESIK

    Fotografia www.centrumkultury.eu:


    Kontakt z redakcją:
    redakcja@studiuje.eu

    Polityka Cookies

    Dział reklamy:
    biuro@studiuje.eu
    tel: 783 748 740