Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...
fb
 

WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL  Tel. 666 640 460

Imprezy w tym tygodniu

    więcej...

     

     

     

     

    Bastiat pisze o ekranach


     

    W filmie Fakty i akty stajemy się świadkami ogromnego skandalu na szczytach władzy. Otóż, sam Prezydent Stanów Zjednoczonych jest oskarżany o molestowanie seksualne nastolatki, a pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że dzieje się to zaledwie kilkanaście dni przed wyborami na najwyższy urząd za oceanem. Reelekcja obecnej głowy państwa wydaje się co najmniej zagrożona, jeśli nie uniemożliwiona. Wtedy na scenę wkracza Conrad Brean, specjalista od wizerunku i Public Realations. Za pomocą znanych sobie metod i technik stara się uratować sytuację. Absurdalne i wyimaginowane wydarzenia, jak chociażby wojna USA z Albanią skutecznie odwracają uwagę opinii publicznej od, zdawałoby się, gwoździa do trumny jakim miał być skandal obyczajowy. To, co w rzeczywistości nie istnieje zakrywa realny problem, mogący zmienić siły na scenie politycznej.
    Trudno więc nie odnieść wrażenia, że film Barry Levinsona cieszy się zapewne ogromnym poparciem wśród dzisiejszej klasy politycznej, a jeśli nie, to przynajmniej na większą bądź mniejszą skalę stosowane są przez nią koncepcje, które wdrażał w filmie Conrad Brean. Zajrzyjmy na nasze podwórko, aby przekonać się jak wiele podstaw do takiego myślenia daje nam obecnie rządząca ekipa, trzymająca ster władzy już od sześciu lat. Tak długi okres daje pewną gwarancję, że owe koncepcje są nad wyraz owocne i pozwalają osiągnąć zamierzone cele. Przykłady można mnożyć. W ostatnich dniach Sejm zaakceptował przyjęcie przez Polskę tzw. Paktu Fiskalnego, co w znaczący sposób ograniczy naszą suwerenność, jak również podporządkuje naszą politykę finansową partykularnym interesom unijnych gigantów. Zainteresowanie tym faktem nie trwało jednak długo, ponieważ Donald Tusk ogłasił wszem i wobec, że zaproponuje zmiany w swoim gabinecie. Dowiadujemy się zatem o objęciu teki Ministra Spraw Wewnętrznych przez Bartłomieja Sienkiewicza. Temat paktu fiskalnego pozostał w cieniu, co pozwoliło uniknąć wielu niewygodnych pytań i dociekań ze strony bardziej ciekawskich obywateli. Kolejnym wydarzeniem zakrywającym nieprzyjemne dla rządzących niedogodne wskaźniki ekonomiczne, demograficzne i społeczne był szczyt unijny, po którym Donald Tusk ogłosił sukces, a mainstream medialny unosił się z zachwytu, nie przestając wygłaszać peanów na cześć Szefa Rządu. Zresztą sam premier zapowiedział od razu wizyty w terenie, podczas których będzie się zastanawiał nad rozdysponowaniem tych kilkudziesięciu miliardów euro. Z pewnością będzie o nich głośno i właśnie o to chodzi. Pozorny sukces (piszę pozorny, bo koszty jakie ponosimy w związku z obecnością w Unii Europejskiej to nie tylko te policzalne jak chociażby składka członkowska, ale również te niedające się policzyć jak liczne ograniczenia, limity etc.) zagłuszył skutecznie krytyków i uniosceptyków.
    Odwracanie kota ogonem to w gruncie rzeczy nie tylko specjalność naszych polityków. Równie intensywnie podobna taktyka stosowana jest przez zarówno europejskich jak i światowych przywódców. Głównym usprawiedliwieniem dla fatalnej polityki gospodarczej zdaje się być wszechobecny kryzys. Jak jest kryzys, to musi być źle – można sparafrazować słowa z komedii Miś Stanisława Berei. Unijni urzędnicy na każdym kroku podkreślają, że już niedługo obecny, niepokojący stan finansowy i ekonomiczny zostanie zażegnany, jednocześnie zapominając o fundamencie na jakim miała być budowana wspólnota europejska, mianowicie o wolnym rynku i wolnym handlu. W zamian za to wolą czarować milionami programów i dotacji, które rzecz jasna są finansowane przez podatników w krajach członkowskich. Dają jednak one efekty w łatwy sposób dające się zauważyć. Łudząco podobne zagrywki stosowali Barack Obama (wpompowanie w system finansowy kilkuset miliardów dolarów, przy jednoczesnym uciskaniu przedsiębiorców), Francois Hollande (wyraźnie akcentowane przywiązanie do ludu francuskiego, a z drugiej strony forsowanie bubli ekonomicznych, takich jak 75-procentowy podatek dla najlepiej zarabiających), czy były premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero (liberalizacja obyczajowa i katastrofa gospodarki hiszpańskiej). 
    Okazuje się bowiem, że łatwiejsze do zrozumienia i widoczne na pierwszy rzut oka wydarzenia potrafią w doskonały sposób zakryć inne, wymagające głębszej analizy fakty. To prawda dość oczywista, lecz niestety nie dla wszystkich. W swojej znakomitej pracy pt. Co widać i czego nie widać, francuski ekonomista Claude Frédéric Bastiat analizuje poszczególne sytuacje związane ze sferą gospodarki i polityki. W jednym ze szkiców opowiada historię, w której niesforne dziecko wybija szybę pewnemu mieszczaninowi. Pozorna strata może jednak, według niektórych, dać pozytywne efekty w postaci chociażby pracy dla szklarza, co w pewien sposób będzie w stanie nakręcić gospodarkę. To widzimy.  Tu warto się zastanowić czego nie widzimy. Nie widzimy piekarza, u którego mieszczanin nabędzie mniej produktów z powodu straty wynikającej ze zbitej szyby. Nie widzimy wielu innych przedsiębiorców, dla których mieszczanin mógłby być potencjalnym klientem, ale brak wystarczających środków uniemożliwi mu podjęcie określonych transakcji. Straty są więc ogromne.
    Jadąc przez Kielce  nie sposób nie zauważyć rozkopanych dróg i wielu znaków o zmianie organizacji ruchu. Nie sposób nie zauważyć także słynnych już ekranów akustycznych, stawianych właściwie wszędzie tam, gdzie dochodzi do nowych inwestycji drogowych. Doszło to absurdalnej sytuacji, w której wyżej wspomniane bariery dźwiękowe zasłaniają lub dopiero będą zasłaniać okna w mieszkaniach, piękny kościół neogotycki, czy też inne, miłe dla oka miejsca. Można powiedzieć, że to pewnego rodzaju zasłona. Gdyby Bastiat zamiast w XIX. wiecznej Francji mieszkał w dzisiejszych Kielcach, na pewno nie użyłby metafory zbitej szyby, a jest chyba oczywiste o czym w takim razie by napisał. 
    Michał Łosiak

    W filmie Fakty i akty stajemy się świadkami ogromnego skandalu na szczytach władzy. Otóż, sam Prezydent Stanów Zjednoczonych jest oskarżany o molestowanie seksualne nastolatki, a pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że dzieje się to zaledwie kilkanaście dni przed wyborami na najwyższy urząd za oceanem. Reelekcja obecnej głowy państwa wydaje się co najmniej zagrożona, jeśli nie uniemożliwiona. Wtedy na scenę wkracza Conrad Brean, specjalista od wizerunku i Public Realations. Za pomocą znanych sobie metod i technik stara się uratować sytuację. Absurdalne i wyimaginowane wydarzenia, jak chociażby wojna USA z Albanią skutecznie odwracają uwagę opinii publicznej od, zdawałoby się, gwoździa do trumny jakim miał być skandal obyczajowy. To, co w rzeczywistości nie istnieje zakrywa realny problem, mogący zmienić siły na scenie politycznej.


    Trudno więc nie odnieść wrażenia, że film Barry Levinsona cieszy się zapewne ogromnym poparciem wśród dzisiejszej klasy politycznej, a jeśli nie, to przynajmniej na większą bądź mniejszą skalę stosowane są przez nią koncepcje, które wdrażał w filmie Conrad Brean. Zajrzyjmy na nasze podwórko, aby przekonać się jak wiele podstaw do takiego myślenia daje nam obecnie rządząca ekipa, trzymająca ster władzy już od sześciu lat. Tak długi okres daje pewną gwarancję, że owe koncepcje są nad wyraz owocne i pozwalają osiągnąć zamierzone cele. Przykłady można mnożyć. W ostatnich dniach Sejm zaakceptował przyjęcie przez Polskę tzw. Paktu Fiskalnego, co w znaczący sposób ograniczy naszą suwerenność, jak również podporządkuje naszą politykę finansową partykularnym interesom unijnych gigantów. Zainteresowanie tym faktem nie trwało jednak długo, ponieważ Donald Tusk ogłasił wszem i wobec, że zaproponuje zmiany w swoim gabinecie. Dowiadujemy się zatem o objęciu teki Ministra Spraw Wewnętrznych przez Bartłomieja Sienkiewicza. Temat paktu fiskalnego pozostał w cieniu, co pozwoliło uniknąć wielu niewygodnych pytań i dociekań ze strony bardziej ciekawskich obywateli. Kolejnym wydarzeniem zakrywającym nieprzyjemne dla rządzących niedogodne wskaźniki ekonomiczne, demograficzne i społeczne był szczyt unijny, po którym Donald Tusk ogłosił sukces, a mainstream medialny unosił się z zachwytu, nie przestając wygłaszać peanów na cześć Szefa Rządu. Zresztą sam premier zapowiedział od razu wizyty w terenie, podczas których będzie się zastanawiał nad rozdysponowaniem tych kilkudziesięciu miliardów euro. Z pewnością będzie o nich głośno i właśnie o to chodzi. Pozorny sukces (piszę pozorny, bo koszty jakie ponosimy w związku z obecnością w Unii Europejskiej to nie tylko te policzalne jak chociażby składka członkowska, ale również te niedające się policzyć jak liczne ograniczenia, limity etc.) zagłuszył skutecznie krytyków i uniosceptyków.


    Odwracanie kota ogonem to w gruncie rzeczy nie tylko specjalność naszych polityków. Równie intensywnie podobna taktyka stosowana jest przez zarówno europejskich jak i światowych przywódców. Głównym usprawiedliwieniem dla fatalnej polityki gospodarczej zdaje się być wszechobecny kryzys. Jak jest kryzys, to musi być źle – można sparafrazować słowa z komedii Miś Stanisława Berei. Unijni urzędnicy na każdym kroku podkreślają, że już niedługo obecny, niepokojący stan finansowy i ekonomiczny zostanie zażegnany, jednocześnie zapominając o fundamencie na jakim miała być budowana wspólnota europejska, mianowicie o wolnym rynku i wolnym handlu. W zamian za to wolą czarować milionami programów i dotacji, które rzecz jasna są finansowane przez podatników w krajach członkowskich. Dają jednak one efekty w łatwy sposób dające się zauważyć. Łudząco podobne zagrywki stosowali Barack Obama (wpompowanie w system finansowy kilkuset miliardów dolarów, przy jednoczesnym uciskaniu przedsiębiorców), Francois Hollande (wyraźnie akcentowane przywiązanie do ludu francuskiego, a z drugiej strony forsowanie bubli ekonomicznych, takich jak 75-procentowy podatek dla najlepiej zarabiających), czy były premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero (liberalizacja obyczajowa i katastrofa gospodarki hiszpańskiej). 


    Okazuje się bowiem, że łatwiejsze do zrozumienia i widoczne na pierwszy rzut oka wydarzenia potrafią w doskonały sposób zakryć inne, wymagające głębszej analizy fakty. To prawda dość oczywista, lecz niestety nie dla wszystkich. W swojej znakomitej pracy pt. Co widać i czego nie widać, francuski ekonomista Claude Frédéric Bastiat analizuje poszczególne sytuacje związane ze sferą gospodarki i polityki. W jednym ze szkiców opowiada historię, w której niesforne dziecko wybija szybę pewnemu mieszczaninowi. Pozorna strata może jednak, według niektórych, dać pozytywne efekty w postaci chociażby pracy dla szklarza, co w pewien sposób będzie w stanie nakręcić gospodarkę. To widzimy.  Tu warto się zastanowić czego nie widzimy. Nie widzimy piekarza, u którego mieszczanin nabędzie mniej produktów z powodu straty wynikającej ze zbitej szyby. Nie widzimy wielu innych przedsiębiorców, dla których mieszczanin mógłby być potencjalnym klientem, ale brak wystarczających środków uniemożliwi mu podjęcie określonych transakcji. Straty są więc ogromne.


    Źródło: http://kieleckie.blogspot.com


    Jadąc przez Kielce  nie sposób nie zauważyć rozkopanych dróg i wielu znaków o zmianie organizacji ruchu. Nie sposób nie zauważyć także słynnych już ekranów akustycznych, stawianych właściwie wszędzie tam, gdzie dochodzi do nowych inwestycji drogowych. Doszło to absurdalnej sytuacji, w której wyżej wspomniane bariery dźwiękowe zasłaniają lub dopiero będą zasłaniać okna w mieszkaniach, piękny kościół neogotycki, czy też inne, miłe dla oka miejsca. Można powiedzieć, że to pewnego rodzaju zasłona. Gdyby Bastiat zamiast w XIX. wiecznej Francji mieszkał w dzisiejszych Kielcach, na pewno nie użyłby metafory zbitej szyby, a jest chyba oczywiste o czym w takim razie by napisał. 

     

    Michał Łosiak

     

     

    Fot. Źródło: http://www.minority-opinion.com

     

     

    Kontakt z redakcją:
    redakcja@studiuje.eu

    Polityka Cookies

    Dział reklamy:
    biuro@studiuje.eu
    tel: 783 748 740