fb
 

WŁASNA FIRMA BEZ ZUS! WWW.INKUBATORKIELCE.PL  Tel. 666 640 460

Imprezy w tym tygodniu

    więcej...

     

     

     

     

    Recenzja Jorn „DIO”


      16 maja 2010 na zawsze stanie się jedną z najsmutniejszych dat w historii rocka i heavy metalu. W tym dniu po kilkumiesięcznej walce z rakiem żołądka umarł Ronnie James Dio, legenda metalu i rocka, członek takich grup jak Rainbow, Black Sabbath czy własnego zespołu DIO.

    Jego odejście odbiło się szerokim echem w świecie rocka. Kondolencje na swych stronach internetowych umieściły min. takie grupy jak KISS, Motorhead, Metallica czy Judas Priest, a w Polsce choćby KAT & Roman Kostrzewski. Wyrazy żalu napłynęły też od wielu młodych zespołów metalowych. Ten ogromny odzew pokazał spektrum oddziaływania Dio, który był prawdziwą inspiracją i ikoną dla wszystkich fanów rocka i metalu. Ogromnym fanem Dio był też norweski wokalista Jorn Lande, znany (choć niestety raczej niezbyt szeroko) z zespołu Masterplan czy ze swych solowych dokonań, który postanowił uczcić pamięć swego mistrza, wydaniem albumu zatytułowanego właśnie „DIO”.

                     Album otwiera, jedyna premierowa kompozycja na płycie, "Song for Ronnie James". Trzeba przyznać, że jest to chyba najmocniejszy numer na tej płycie, zarówno w warstwie tekstowej jak i melodyjnej. Charakteryzuje się zmiennym tempem, operacja na nastroju. W zasadzie można mieć nawet wrażenie, że zmontowano go z kilku piosenek. Jest to jednak mix nadspodziewanie udany. Nie brak tu również niezwykle rytmicznej partii gitary i świetnych gitarowych solówek. Jak mówi sam Jorn Lande „Utwór Song For Ronnie James jest hołdem i osobistym podziękowaniem dla człowieka, który był moim mentorem przez ponad 35 lat. Miał tak duży wpływ na moje życie i twórczość, że bez jego obecności nie byłbym tym artystą, którym jestem dzisiaj".

                    W dalszej kolejności mamy już tylko covery piosenek Dio, zarówno z jego solowej kariery (przede wszystkim z albumu „Holy Diver”) jak i po jednym z kawałków z występów z Black Sabbath i Rainbow. Dziwić może nieco ich dobór – nie są to na pewno największe szlagiery, które Dio nagrywał, ale z drugiej strony cieszy, że Lande nie poszedł na łatwiznę i wybrał to, co naprawdę chciał zaśpiewać. Najmocniejsze w całym zestawieniu są utwory "Shame on the Night" i "Don't Talk to Strangers". Wspaniale widać w nich ogromne możliwości wokalne Landego i muzyczne jego zespołu. Czuć tu metalowy pazur i prawdziwy duch Dio. Znakomicie wypada tu też utwór "Lonely Is the Word / Letters from Earth” - mieszanka dwóch kawałków Black Sabbath z ery, gdy frontmenem grupy był właśnie Dio. Tak naprawdę to pojawiają się tu też motywy muzyczne z innych kawałków Sabbatów jak np. choćby z "The Sign of the Southern Cross". Świetne wykonanie i świetna interpretacja. Cała reszta niestety nie jest już tak dobra. Poziom zostaje co prawda utrzymany, ale jakoś brak tu polotu, czegoś, co pozwala zapamiętać utwór na dłużej. Może to kwestia doboru repertuaru, ale o tym problemie pisałem już wyżej.

                    Album „DIO” warto polecić nie tylko fanom Ronniego. To naprawdę porządna metalowa produkcja. Oczywiście jest to tylko album z coverami, ale na naprawdę wysokim poziomie i z kilkoma perełkami, do których powinno się, przynajmniej czasem, wracać. No i ocenę w górę ciągnie głos Landego, który jest chyba najbardziej niewykorzystanym metalowym wokalistą ostatnich lat. Dio zasłużył na taką płytę.

                

    Paweł Kowalski
    Ocena 3,5/6

     

     

    Fotografie:

    http://en.wikipedia.org/wiki/File:Jorn-Dio.jpg

    http://www.lastfm.pl/music/Dio/+images/26167045


    Kontakt z redakcją:
    redakcja@studiuje.eu

    Polityka Cookies

    Dział reklamy:
    biuro@studiuje.eu
    tel: 783 748 740